Rozmowa 4 – Realizacja programu to wielka sztuka i odpowiedzialność [5:47]

Przy produkcji programów telewizyjnych pracuje bardzo wiele osób. Oprócz prowadzących są to także osoby, których widz nie jest w stanie zobaczyć, ale ich praca ma ogromne znaczenie dla efektu końcowego, który widzimy na ekranie. Mowa tu między innymi o realizatorach wizji. Na czym polega realizacja programu na żywo? O tym opowie uznany dziennikarz Maciej Orłoś

Tomasz Słodki: O realizatorach wizji krążą już legendy. Mówi się, że dobry realizator to dobry program, a zła relacja z realizatorem oznacza zły program.

Maciej Orłoś: To się bardzo sprofesjonalizowało. Ja znam wielu doskonałych realizatorów wizji, głównie oczywiście z Telewizji Polskiej, z którymi przez lata pracowałem, jest tam taka sprawdzona grupa. Po prostu fachowcy z najwyższej półki, którzy pracują doskonale, a to zadanie wcale nie jest proste.

Zawsze ich podziwiałem zwłaszcza przy skomplikowanych realizacjach, kiedy mają do dyspozycji nie tylko kilka, ale czasem nawet kilkanaście kamer i muszą decydować o tym, która kamera, w którym momencie ma pokazywać dany element wydarzenia.

To wymaga olbrzymiej sprawności, nie wiem, jak to jest możliwe, a jednak to robią. Przy tym musimy pamiętać, że czasami nie są to tylko stacjonarne kamery, ale także jest człowiek, który biega gdzieś z kamerą np. wokół artystów albo ramie kamerowe czasem na pół widowni. 

Realizacja programu to wielka sztuka i odpowiedzialność.

Zła realizacja może obnażyć nieporadność i spowodować, że widz będzie czuł się oszukany. Może sobie pomyśleć, że ktoś tam jest skacowany i nie potrafi dobrze zrealizować programu, bo widać jakieś rwane ujęcia, przeskoki, brudy więc to bardzo odpowiedzialne zadanie.

T.S: A przy okazji realizacja wizji pomaga obniżyć koszty produkcji, no bo jeśli realizator wizji, pokazuje nam obraz z kilku kamer, to montażysta nie musi później siedzieć i ich montować.

M.O: Mówimy o programach nagrywanych, takich jak ten i rzeczywiście nikt nie będzie musiał, go później montować.

T.S: Tak, dołożę tylko czołówkę i nikt nic nie będę musiał już z tym robić.

M.O: A to dzięki realizatorowi.

T.S: Tak. Więc bardzo dziękujemy. A Ty zawsze precyzyjnie umawiasz się z realizatorem przed programem?

M.O: Jeśli chodzi o ludzi pojawiających się w danym wydarzeniu telewizyjnym np. prowadzący i artyści, to żadne wydarzenie nie odbędzie się bez prób kamerowych, w których oczywiście bierze udział realizator i wszyscy operatorzy kamer. Te plany są układane bardzo precyzyjnie, zapisywane i później realizowane.

Nie można od tego odbiegać, bo groziłoby to zaburzeniem w obrazie. Jeżeli ja przed nagraniem ustalę z operatorem i realizatorem, że pojawię się w oznaczonym miejscu, to muszę się w nim pojawić. Nie mogę się pojawić metr w prawo, czy w lewo i to nie tylko ze względu na kamerę. Ustawione jest światło i tło za mną. Jeżeli przesunę się o metr, to może wyjdę z tego tła i za mną będzie coś przypadkowego.

T.S: Wspomniałem na początku naszej rozmowy o legendach, które krążą o realizatorach. Uwielbiałem zawsze pracować z Zosią Kruszewską, to była jedna z najlepszych realizatorek polskiego radia, ale zdarzało mi się też spotkać takich realizatorów, którzy przez całą trzygodzinną audycję rozmawiali przez telefon. Byli też tacy, którzy nigdy nie współpracowali, zawsze byli wszystkowiedzący i źle nastawieni do osoby prowadzącej.

Była też pewna realizatorka, o której wspominał mi Kuba Wojewódzki, którą znano w Polskim Radiu BIS z bycia niezbyt sympatyczną panią. Nawet kiedyś zdjęli ją z Trójki, jak przypadkowo złośliwie skomentowała gościa do jego słuchawek, zamiast do prowadzącego. Wtedy usunęli ją z realizacji.

M.O: I co później robiła?

T.S: Pracowała w studiach nagraniowych, a nie realizatorskich na żywo, a to dość spora degradacja. Dziękuję za rozmowę i zapraszam na szkolenia z Maciejem Orłosiem w Studiu Pozytywnej Wibracji.

Z Maciejem Orłosiem rozmawiał Tomasz Słodki.