W dobie rozwijającego się Internetu odbiorca programu telewizyjnego, radiowego, czy internetowego, staje się coraz bardziej wymagający. Jak przykuć i zatrzymać jego uwagę na naszym wystąpieniu? Co zrobić, aby nasz live odbył się bez wpadek? O tym opowie uznany dziennikarz z wieloletnim doświadczeniem Maciej Orłoś.
Tomasz Słodki: Miałeś w swoim życiu dużo live’ów zarówno krótkich, jak i długich. Ostatnio pojawiasz się na swoim fanpage’u z programem realizowanym w restauracji?
Maciej Orłoś: Tak, nazywa się to Okiem Orłosia i realizujemy tego live’a w warszawskiej Hali Koszyki. Rozmawiam ze swoimi gośćmi o różnych sprawach, które dotyczą współczesnego świata.
Tak przy okazji przez długi czas byłem przekonany, że mówi się o live’ach przez f , a nie dźwięcznie, ale to się zmieniło. Teraz wszyscy mówią lajwy, a kiedyś się mówiło o robieniu lajfów.
T.S: Ja początkowo używałem formy lajfy, ale lektorka języka angielskiego zwróciła mi uwagę, że powinno mówić się lajwy. Więc zacząłem używać tej formy.
M.O: To teraz i mnie przekonałeś. Już nie będę walczył z tym, chociaż walczyłem bez przekonania, bo nie miałem pewności, jak powinno być. Czyli robimy lajwy.
A wracając do tego, co powinno się stać, aby live był ciekawy. Właściwie są analogie z każdym programem — telewizyjnym, radiowym czy internetowym bez względu na to, czy jest on transmitowany na żywo, czy też jest nagrywany.
A więc: ciekawy temat, ciekawi goście — goście są kluczem do sukcesu, bo wtedy mamy szansę na dobrą rozmowę, a dobra rozmowa, też jest tym kluczem do sukcesu. Nie ma nic lepszego od dobrej rozmowy. Ważne jest też przygotowanie, scenariusz i trzymanie się tego scenariusza.
T.S: Ty też przygotowujesz się do swoich live’ów w Internecie, czy po prostu spontanicznie siadasz i prowadzisz taki program?
M.O: Nie, nie wierzę w takie sytuacje. Oczywiście, że się przygotowuję i piszę sobie swój scenariusz, który dotyczy całego wydarzenia. Oczywiście podczas rozmowy wszystkiego nie przewidzimy i nawet fajnie, kiedy pojawiają się elementy zaskoczenia np. kiedy zaskoczymy pytaniem swojego rozmówcę.
Jednak trzeba mieć ten szkielet. Mark Twain powiedział, że przygotowuje się do wystąpienia po to, aby móc później swobodnie improwizować. Dlatego, kiedy jestem dobrze przygotowany, to w trakcie realizacji mogę sobie pozwolić na odbiegnięcie od tematu, improwizowanie, a i tak zrealizuję swój plan.
Ten szkielet jest więc bardzo ważny. Tak jak i początek, bo chodzi o to, aby zainteresować i chwycić uwagę widzów tematem, tym co się za chwilę wydarzy.
T.S: Chociaż mam wrażenie, że teraz w pędzących mediach społecznościowych jest tak, że ludzie do tych live’ów włączają się o różnym czasie i pojawiają się np. w połowie, więc utrzymanie tej uwagi przez cały czas trwania transmisji jest istotne.
M.O: Naturalnie tak. Tutaj ta analogia ze zwykłym programem telewizyjnym, takim ze starej szkoły można powiedzieć, trochę się kończy, bo te czasy mijają. Jednak myślę, że to dotyczy każdej sfery, nie tylko live’ów na Facebooku.
Mało kto już ogląda programy tak, że siada sobie, włącza telewizor i od początku do końca ogląda program. Nie. Po drodze ludzie idą robić herbatę, włączają program już w trakcie, bo nie zdążyli. Mimo to takie leady są potrzebne. Promocja live’ów tak jak wszystkiego dziś jest bardzo ważna.
T.S: Właśnie o tym m.in. na szkoleniach Macieja Orłosia w Studiu Pozytywnej Wibracji mówimy. Zapraszamy bardzo serdecznie, to wszystko na Alejach Ujazdowskich 37.
Gościem Tomasza Słodkiego był Maciej Orłoś.